Ad hoc: o autobusach i takich tam.
15:50Tak długiej przerwy w pisaniu nie miałam już dawno. Część sądzi że,
zginęłam a Ci co mieli namacalny dowód że, żyje dają mi delikatne aluzje
bym zaczęłam już łapkami stukać w klawiaturę. Wszystko mam już po
zdawane. W ostatnim tygodniu udało mi się nawet pobić życiówkę w piciu
kawy. Super, nie? Aktualnie pojawiła mi się spora luka w czasie, bo
teraz gdy nie muszę się już uczyć to nie wiem co ze sobą zrobić (wiem,
że brzmi to dziwnie). Wszechświat jednak rozwiązuję wszystkie moje
"problemy" z szybkością światła i z tym sobie pewnie też poradzi.
Jednego dnia ciężko zastanawiam się na co przeznaczyć kasę, którą udało
mi się zgromadzić. Natomiast drugiego gubię bilet miesięczny i muszę
opłacać sobie transport autobusem do końca miesiąca z własnej kieszeni.
Jak już mówiłam, problemy lubią rozwiązywać się same.
Z drugiej strony zauważyłam, że jeżeli chodzi autobusy to czasami zastanawiam się za co płacę.
Secundo, ostatni kierowca słucha u siebie w gablotce Gongów i Mis Tybetańskich. Ma przy tym mocną nerwicę i drugi dzień z rzędu mało w coś nie wrąbał. Postanowiłyśmy z koleżanką użyć delikatnej aluzji. Zauważywszy, że kierowca lubi podsłuchiwać swoich pasażerów (wywnioskowałyśmy to po tym jak kobieta z samego tyłu nie mogąc przepchać się przez lud powiedziała cicho, że w sumie może wysiąść na następnym przystanku i kierowca się zatrzymał) Tak, więc gdy kolejny raz kierowca nagle zahamował, ludzie polecieli do przodu, rozpoczęło się trąbienie i Bogu-ducha-winny kierowca autobusu chciał znać jak tylko umiał że, to nie jego wina. Moje koleżanka wypaliła pod nosem że, chyba złoży skargę. Ja na to oczywiście, najlepiej niech spiszę numer legitymacji kierowcy bo chyba tak powinno się to robić. Koleżanka po krótkim zastanowieniu stwierdziła, że po linii i godzinie też powinni się zorientować ale skoro tak mówię to ona chętnie sprawdzi. W autobusie zapadła cisza i moje krótkie teatralne "Wydaję mi się że, zrobił to po raz ostatni". Od tej pory kierowca jechał już 10x spokojniej, wypuścił nas grzecznie przednimi drzwiami a na moją koleżankę do dzisiaj inaczej patrzy.
Tertio, babcie jakby bardziej zasapane. Czasami mam wrażenie, że co drugiej pikawa nie nadąża i kopnie w kalendarz na miejscu. Na przystanku objawia się to tym, że każdy nerwowo przypomina sobie kurs pierwszej pomocy. Oczywiście w autobusie tok myślenia zmienia się natychmiastowo i znajdą się "inni" ludzie a więc, można takowej babcie miejsca nie ustępować. (sad but true)
I jeszcze brakuje jak jakaś laska z liceum plastycznego wejdzie z teczką A1 i gdy zacznie się obracać, dostajesz po nogach, brzuchu czy co tam masz. Lub gdy pijaczek zacznie Ci chuchać ci do ucha.
A nie miałam o tym pisać... ;D
20 comments
Chodzenie na piechotę ma same plusy :D. U mnie aż tak źle nie jest, może dlatego, że nie mieszkam w bardzo dużym mieście i często nawet siedzenie się trafi.
OdpowiedzUsuńW tym roku szkolnym trzy razy wracałam na piechotę dla kaprysu i zajęło mi to 2 godziny spacerkiem ;p Ciężko by mi było tyle cisnąć z rana ale dobrze żyje się z świadomością takiej alternatywy.
UsuńJa już dawno nie jeździłam autobusem, ale pamiętam jak to było. W końcu przez 4 lata codziennie jeździłam ok 35km do szkoły. W zimie źle, bo mało miejsca, każdy w tych grubych kurtkach. A latem tłok, gorąco, wręcz upał, śmierdzi potem. Idealnie wręcz :D
OdpowiedzUsuńChyba z tych dwóch możliwości wolę tą zimową. Jak już się znajdzie dobre miejsce i zagrzeje to żal wychodzić. Latem mam ochotę wysiąść w pół drogi i resztę iść na piechotę ;p
Usuńmogłabyś jeździć rowerem, jeśli nie masz zbyt dużych odległości do pokonania :)
UsuńDosyć spore są (z moją kondychą) i do tego w trudnych warunkach komunikacyjnych. Pińcet świateł, drogi, drogi, drogi, asfalt. Nieprzyjemnie.
UsuńNienawidzę komunikacji miejskiej, ale jak trzeba to trzeba :D
OdpowiedzUsuńJa troszeczkę lubię bo gdyby nie ona nie poznałabym dwóch naprawdę fajnych osób. ;p Ale jednak minusów więcej niż plusów.
UsuńZdecydowanie wolę pociągi. :)
UsuńAle tak, taka komunikacja ma więcej minusów niż plusów.
Kocham w pociągach stukanie kół o szyny ^^ To jest mój głęboko skrywany fetysz, mroczny przedmiot pożądania... A w autobusach czegoś takiego nie ma -.-
UsuńHaha no to szczęście że nie jeżdże autobusami, a szkołę mam pod nosem ;D
OdpowiedzUsuńSzkoła pod nosem to fajna sprawa. Znając życie moi znajomi w takim wypadku organizowaliby sobie w moim domu bazę wypadową ;P
UsuńZapomniałaś o spoconych licealistach z włosami w strąki i ogromniastą gitarą, którą obrywasz po śledzionie. Wszystko prawda.
OdpowiedzUsuńAle licealiści grający na gitarze są przystojni...? Mój stereotyp życiowy ;D
UsuńZaczynają się wakacje mam nadzieje że tym razem nie zaszyjesz się na 2 miesiące w domu :*
OdpowiedzUsuńCoś mam jeszcze o wakacjach skrobnąć na blogu.
UsuńNie chciałabym się izolować... no ale różnie bywa xD
A ja jakoś tak nie mam potrzeby przemieszczania się autobusami. Jak gdzieś trzeba to mamusia lub tatuś podwiozą :D
OdpowiedzUsuńJeżeli trzeba sporadycznie gdzieś jechać to raczej można polegać na rodzicach. W moim przypadku muszę dojeżdżać autobusem do szkoły, czyli jestem w nim 10x w tygodniu + wypady do centrum miasta w weekendy ;D Szkoda paliwa.
UsuńCo to za bajka z tego obrazka milusiego?:D
OdpowiedzUsuń"Mój sąsiad Totoro" Hayao Miyazakiego. Klasyka anime ;)
Usuń